Twórcy podnieśli terror jeszcze wyżej, wprowadzając horrory VR. Nigdy nie zapomnę instynktownego strachu, jakiego doświadczyłem, pocąc się pod kaskiem w siódmej części Resident Evil. Do tych rzeczy absolutnie nie da się przyzwyczaić, do dziś boję się horrorów, czy to nowoczesnych, czy pikselowych. Dobrze wyreżyserowany jump strach zawsze pobudza krążenie krwi, którego w Afterlife nie brakuje, choć robi to trochę na próbę.
Późną nocą włącza się alarm, który pochodzi ze szpitala psychiatrycznego. Jako dobry policjant przyjeżdżamy na miejsce i po wejściu możemy dokonać oględzin placówki. W stanie bezczynności docieralibyśmy do funkcjonującego lokalu, pełnego personelu i mieszkańców, ale w obecnej sytuacji instytut wygląda na opuszczony i zaniedbany. Naszym wiernym towarzyszem będzie nasza latarka, do której musimy regularnie zbierać baterie. Prawie całe miejsce będzie pozbawione oświetlenia, co spowoduje dość wilgotną atmosferę. Będziemy przechodzić przez wąskie korytarze i malutkie pokoje, a one próbują nas przestraszyć czymś bezbożnym, do czego dodana jest haptyka zestawu słuchawkowego.
Migające rzeczy, przedmioty i postacie przepływające przed nami otaczają podróż. Na zegarku możemy sprawdzić stan naszego zdrowia, który możemy kontrolować za pomocą zastrzyków. Kiedy na naszego bohatera wpływa jakiś efekt, jego tętno skacze, a jeśli podskoczy za wysoko, ładnie się potyka z podniecenia. Większość rzeczy dotyczy roamingu, więc będziemy wyciągać mnóstwo kont i przeglądać dokumentację medyczną.
Grafika jest znacznie słabsza w porównaniu z grą na PSVR2, co daje wrażenie raczej niskobudżetowego. Jeśli nasze pudełko znajdzie się zbyt blisko ściany lub poza krawędzią „toru”, doświadczymy niebieskiego błysku (kręci się on na brutalnie psującym nastrój poziomie). A kiedy chcemy dotknąć czegoś z bliska, np. książki lub gazety, system odsuwa to dalej.
To, co wciąż jest słabe w tym dziele, to głosy dubbingowe, ale przynajmniej muzyka jest w porządku. Później możemy użyć broni palnej, ale strzelanina nie jest mocną stroną Afterlife. Jest też trochę łamigłówek, ale w większości przypadków trzeba znaleźć odpowiedni klucz i użyć go w odpowiednim miejscu. Nagle dostajemy moc telekinetyczną, z której prawie nie mamy okazji skorzystać. Powiedzmy, że jego mechanika nie jest zbyt zabawna.
Podsumowując, Afterlife VR okazało się dość kiepskim portem na PSVR2, nowy sprzęt VR firmy Sony może znacznie więcej, niż może zapewnić ten horror. Naprawdę polecam tylko wtedy, gdy podobne tytuły zajadacie się dwiema łyżkami i nie macie ich dość.
Egzemplarz testowy udostępnił wydawca gry.
- PSVR2
Test VR Skater PSVR2 – A ja nadal myślałem, że ręcznie będzie łatwo jeździć na deskorolce
Synapse PSVR2 Test – Brain Elves, ale w inny sposób
Niektóre części DOOM-a pojawią się w noc poprzedzającą jego premierę
Test monitora AOC Q24G2A – prosty, ale świetny?
Test ASUS ROG Ally – Kim naprawdę jesteś?
Test Pizza Possum – torbacze leworęczne
Test klawiatury Rampage KB-R29 Grand
Test wersji Crackpet Show Happy Tree Friends – miły, mały bonus
Test Hercules DJControl Inpulse T7 – Świat kręci się razem z Tobą!
Asterix i Obelix: Test bohaterów – rozłóż karty!
Test klawiatury Rampage KB-R135 Parvus
Test Sonic Superstars – Chilivili Porcupine
Test słuchawek do gier Bluetooth Rampage RM-TWS02G Tron T17
Test Forza Motorsport – Tata milczy…
Test Hercules DJControl Inpulse 200 Mk2 – Nie bądź niegrzeczny!
Test fotela gamingowego Genesis Nitro 950
Test powrotu detektywa Pikachu – kochający kawę detektyw ponownie uderza, ale dlaczego?